Pastorałka z gwoździa
Kładłeś się dolinami, wyżyną zgarbiony.
Ciężko Ci było w górach wyprostować nogi,
a wszyscy, jak świat długi, zamiast wskazać żłóbek,
śpiewali i grali mu, kołysali dzwony.
Ścigały trąbki i basy, goniły organy,
smyczek smagał po plecach, struny kaleczyły
i na co Ci przyszło, po co Ci to było.
Oj! Maluśki, maluśki Jezusku kochany.
A gdzieś za wsią ostatnią, za ostatnim dymem,
zatrzymały Cię w końcu jakieś proste słowa.
Nie podparte harmonią, symfonią smyczkową,
nie łączone z Jerychem, starym klawesynem.
Odbita z dna kuferka, spod strzechy słomianej,
z próchna rzecznego koła, ileż jeszcze można?
Wyszła Ci na spotkanie pastorałka z gwoździa.
Dla Ciebie najpiękniejsza, kolęda ułomna.